Antystresowy to wynalazek. Naleśniki na słodko. Bo... cukier w
nich - a ten zawsze humor poprawia. Bo ich przygotowanie - wylewanie,
krążenie, przewracanie - to czynność lekko monotonna, wyciszająca
(chociaż można do niej wprowadzić element ryzyka - podrzucanie). Bo są
złociste, chrupkie i wesołe.
Bo smakują wybornie w dobrym towarzystwie. Bo to są najlepsze naleśniki. Na słodko!
Robienie
naleśników, wymagające uwagi i koncentracji, doskonale wycisza i
uspokaja. Wylewanie ciasta na patelnię, krążenie nią, przewracanie (a
może podrzucanie! - to dla tych, co nie mogą się obejść bez odrobiny
ryzyka nawet w kuchni) to czynności mające w sobie coś z mantry (ale
trzeba mieć na nie sprawdzone przepisy.
Wystarczy usmażyć kilkanaście naleśników, by stres dnia codziennego
odszedł w niebyt. A to przecież to dopiero początek kuracji
naleśnikowej. Bo przecież jeszcze sos i nadzienie. A to przecież jeszcze
nie koniec. To dopiero początek. Przed nami punkt główny terapii -
czyli pałaszowanie!
Naleśniki to rzecz uniwersalna. Można je
tylko cukrem posypać (któż nie pamięta, kiedy dzięcięciem będąc nimi się
zajadał?), dżemem posmarować i zwinąć w rulonik, sokiem pomarańczowym
skropić, bitą śmietaną obłożyć, polać kremem czekoladowym i pałaszować,
pałaszować, nie pamiętając o kaloriach (swoją drogą, ktoś widział na
oczy kalorię???, może to tylko wymysł niejadków...). Można też je
nadziać jabłkami prażonymi, twarożkiem z wanilią, bakaliami wymieszanymi
z orzechami, świeżymi owocami, tudzież inną słodką zawartością. Każdy
ma na nadzienie własne, ulubione przepisy.
Zacznijmy więc od mieszania
Czy
to będą słynne crepes suzette, czy amerykańskie "pancakes", czy
naleśniki - la Gundel, czy cienkie, złociste naleśniki nasze powszednie,
zawsze ich przygotowanie zaczyna się od mieszania. A mieszamy razem ze
sobą zawsze mąkę, odrobinę tłuszczu, jajka oraz płyn - mleko lub wodę.
Naleśniki przygotowanie z użyciem mleka są twardsze i bardziej zwarte.
Jeśli zależy Ci na ich delikatności i chrupkości używaj więc tylko wody,
lub mieszaj ją z mlekiem pół na pół. Z ciasta naleśnikowego
przygotowanego tylko na wodzie wychodzą cieńsze placki.
Do miski
przesiej mąkę, dodaj roztrzepane jajka, szczyptę soli (dzięki niej smak
będzie bardziej wyrazisty), dolewaj płyn, ubijając ciasto mikserem lub
trzepaczką (jeśli użyjesz łyżki lub widelca, w cieście mogą pozostać
grudki). Ciasto naleśnikowe powinno mieć gęstość rzadkiej śmietany.
Postaraj się, by nie było za rzadkie. Jeśli będzie zbyt gęste, dolej
trochę wody i dokładnie wymieszaj. Jeśli zaś wyjdzie za rzadkie, dosyp
trochę mąki i zmiksuj ją dłuższą chwilę, by upewnić się, że żadne grudki
nie zostały.
Na koniec dodaj rozpuszczone i przestudzone masło lub
kilka łyżek oleju i jeszcze raz wymieszaj - dzięki temu zabiegowi
naleśniki będą się łatwiej smażyć, a patelni nie trzeba będzie w ogóle
smarować tłuszczem.
Dokładnie wymieszane ciasto - gładkie, bez
żadnych grudek koniecznie należy odstawić na 20-30 minut, naleśniki będą
wtedy dużo delikatniejsze.
Smażenie (z podrzucaniem?)
Naleśniki
można w zasadzie usmażyć na każdej nieprzywierającej patelni. Są co
prawda specjalne patelnie do smażenia naleśników - z niskim brzegiem,
klasyczna, francuska nazywa się "poele". Podobno na tych patelniach
naleśniki ładniej brązowieją. Moim zdaniem taka patelnia nie jest
koniecznym wydatkiem (mimo, że nie jest to specjalnie droga inwestycja).
Naleśniki udają się na każdej dobrej patelni, jeśli będzie ona
odpowiednio rozgrzana.
Mamy więc już ciasto i patelnię na ogniu.
Czas więc na nalewanie, smażenie i odwracanie (a może podrzucanie?). Na
patelnię dajmy odrobinę tłuszczu - masła (prawdziwego!, żadnej margaryny
lub miksu) lub oleju (bezwonnego - najlepiej słonecznikowego). Po
chwili, kiedy się rozgrzeje, zdejmijmy patelnię z ognia i nalejmy porcję
ciasta - tyle, by pokryło cienką warstwą całą patelnię (trzeba nią
lekko pokołysać na boki, by ciasto się na niej równomiernie rozlało).
Stawiamy patelnię na ogniu i smażymy 20-30 sekund, aż brzegi naleśnika
wywiną się do góry (ogień powinien być raczej duży), odwracamy
(podrzucamy?) i smażymy z drugiej strony mniej więcej tyle samo czasu,
ile z pierwszej. Kiedy jest złoty z obu stron, zdejmujemy, przekładamy
na talerz (pomiędzy gotowe naleśniki można włożyć kawałki pergaminu,
żeby się nie sklejały). I smażymy następne (jeśli to konieczne, na
patelnię wkładamy odrobinę tłuszczu).
Zwykle pierwszy naleśnik
nie jest zbyt udany - bo jest gruby i nie dosmażony. I nie ma co nad nim
rozpaczać, przecież za chwilę usmażymy całe mnóstwo najlepszych
naleśników na słodko. Taka uroda tej potrawy.
Artykuł pochodzi z serwisu:
http://artelis.pl/artykuly/1576/najlepsze-nalesniki-sa-na-slodko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz